Monday, November 23, 2009

Trufle niespodzianka / Tartufini sorpresa



Juz niedlugo jedziemy do Polski. Jeszcze przystanek w Weronie, by zalatwic ostatnie sprawy w tym roku i cala reszte pracy zabieramy ze soba. Musimy naladowac baterie, a moj dom rodzinny to chyba jedyne miejsce gdzie jest to mozliwe. To dlatego ostatnie dni sa tak wykanczajace. Zawsze w biegu miedzy kupowaniem prezentow, zegnaniem sie i skladniem zyczen rodzine i znajomym. No i szykowaniem walizek, mam nadzieje, ze ostatnich w tym roku...
Juz wszyscy wiedza, ze ze swiatecznymi zyczeniami zawsze daruje cos slodkiego wiec tym razem musialam pozegnac pierniki, a zrobic cos bardzo prostego i oczywiscie bardzo smacznego, a jednoczesnie efektownego. Jedyne co mi przyszlo na mysl to trufelki czekoladowe. Tym sposobem korzystajac z kazdej wolnej chwili wyturlalam okolo 200 trufli. Czynnosc wcale nie taka meczaca, poniewaz pomagalam sobie specjalnym przyrzadem, taka minigalkownica do lodow. A trufle nazwalam niespodzianka, bo zrobilam ich cztery warianty. Dzieki temu, ze wszystkie wygladaly tak samo, obdarowany siegajac do pudelka nigdy nie wie co go czeka :)



Trufle niespodzianka
na ok. 20 trufli

- 100ml smietanki 36%
- 100g czekolady mlecznej
- 50g gorzkiej czekolady 70% kakao
- gorzkie, ciemne kakao (Van Houten)

- orzechy laskowe
- wisnie z zalewy
- 1/4 lyzeczki kardamonu
- 1/2 lyzeczki cynamonu
- 2 lyzki Grand Marnier
- 2 lyzki Amaretto di Saronno

Smietanke zagotowac i wylac na pokrojona czekolade. Mieszac, az ta sie rozpusci i gdy masa bedzie gladka nalezy ja przestudzic, a potem chlodzic w lodowce przez ok. 12 godzin. Nastepnie formowac kulki i kazda dokladnie obtoczyc w kakao. Trufle z orzechami lub wisniami: w srodek kazdej trufli wcisnac orzech laskowy (lub dobrze osuszona wisienke). Trufle z cynamonem lub kardamonem lub Grand Marnier lub Amaretto: dodac przyprawy do goracej jeszcze masy.


Wersja przyprawowa idealnie nadaje sie na korzenny tydzien Ptasi :)

---------------------------------------------------------------------
Tra poco partiamo per Polonia. Dopo un anno così frenetico ne abbiamo proprio bisogno. Anche se comunque di lavoro c'è ne tantissimo speriamo che staccarsi completamente ci darà la possibilità di riprenderci. Questi giorni sono infernali: di corsa fra comprare regali, salutare tutti e fare gli auguri. Ah sì, ci tocca di nuovo fare le valigie... ;)
Ormai si sa che con gli auguri regalo a tutti qualche dolcetto, e quest'anno ho dovuto preparare qualcosa di semplicissimo anche se moooolto buono. Con i tartufini di cioccolata si va sempre a colpo sicuro (certo se non avete un'allergia ai latticini ;). La cosa bella è anche il fatto che è molto semplice variare il loro gusto. Il trucco è farli uguali (io mi aiuto con un attrezzo apposito che non è altro che un cucchiaio per gelato versione mignon ;) e quando si pesca dalla scatolina una pallina profumata in realtà, come nella vita, non si sa mai cosa ti capita. Proprio come nel famoso detto di Forrest Gump ;)


Tartufini sorpresa
per circa 20 tartufini

- 100ml di panna fresca
- 100g di cioccolato al latte
- 50g di cioccolato fondente 70% cacao
- cacao amaro scuro (Van Houten)

- nocciole
- amarene sciroppate
- 1/4 cucchiaino di cardamomo
- 1/2 cucchiaino di cannella
- 2 cucchiai di Grand Marnier
- 2 cucchiai di Amaretto

Portare la panna ad ebollizione e versarla sul cioccolato spezzettato. Mescolare finché il tutto non si amalgama, e quando il composto sarà fluido lasciare a raffredare e poi mettere in frigorifero per circa 12 ore. Poi formare le palline e rigirarle in abbondante cacao amaro. Per i tartufini con le nocciole oppure amarene: infilare una nocciola (oppure una amarena sciroppata ben asciugata) in mezzo al tartufino e poi ricoprire di cacao. Per tartufini con cannella oppure cardamomo oppure Amaretto oppure Grand Marnier: aggiungere le spezie dentro il composto ancora caldo. Poi proseguire a formare le palline e rigirarle nel cacao amaro.

Tuesday, November 17, 2009

Ciasto lub babeczki marchewkowe od Severino / Torta o tortine di carote di Severino



Chorobsko prawie poszlo sobie precz, nadrabiam wiec pracowe zaleglosci i korzystajac z baaardzo nudnego spotkania pokaze Wam cos co juz bylo, ale co warto przypomniec.
Na poczatku pisania bloga pojawil sie przepis na ciasto marchewkowe. Autorem jest Severino Motalli, cukiernik z Teglio, ktory jest prawdziwym mitem w mojej rodzinie. Kiedys bym napisala wloskiej czesci rodziny, ale teraz takze moja bratanica Hania poznala uroki Severino i jego zony i przez cale dwa sierpniowe tygodnie nie chciala jesc sniadania w innym miejscu :) Ja w miedzy czasie z Severino sie zaprzyjaznilam, bylam nawet fotografowac go podczas pracy. Wycalowalam go za to marchewkowe cudo (od Beni tez) no i sprobowalam oryginalu i wiecie co? Ta moja uproszczona wesrsja jest duzo lepsza :) Jedyna tym razem zmiana to olej zamiast masla, zeby mogli je jesc takze ci ze alergia na mleko. Dla nich tez niektore babeczki zostaly polane pomaranczowym lukrem. Obie wersje sa pyszne (choc przyznam, ze ta z kremem serowym dla mnie wciaz jest najlepsza).
Marchewki marcepanowe przywiozlam ze Szwajcarii, maja ich tam duzy wybor :)

Poprzedni wpis znajdziecie tutaj



Ciasto marchewkowe od Severino

- 100g masla lub 75g oleju
- 200g cukru
- 200g mielonych migdalow
- 1 jajko+ 1 zoltko
- 100g maki
- 2 plaskie lyzeczki proszku do pieczenia
- 300g startej na malych oczkach marchwii

Wszystkie skladniki dokladnie zmiksowac w podanej wyzej kolejnosci. Przelac do tortownicy 22cm wysmarowanej maslem i wysypanej platkami migdalowymi albo cukrem i piec w piekarniku nagrzanym do 170 stopni do suchego patyczka.

Lukier z Philadelphii

- 160g serka Philadelphia
- 2 lyzki masla
- cukier puder (tyle by powstala gladka, niezaslodka konsystencja)

Wszystko dokladnie utrzec i rozsmarowac na ciescie. Mozna takze przygotowac lukier wczesniej i schlodzic go w lodowce.


*** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** ***


Questi ultimi giorni ero completamente stesa dall'influenza, ma ora piano piano sto recuperando. Per tirarci su ho preparato delle tortine di carote, sulla base della ricetta di Severino Motalli, pasticcere di Teglio, che è un vero mito nella mia famiglia. La torta originale ha un guscio di pasta frolla, sempre preparo senza. Poi non mi immagino la torta di carote senza una glassa di formaggio cremoso. Si sposano così bene... :) Pero se avete amici con intolleranza ai latticini, potete ricoprire i tortini (o la torta) con una glassa all'arancia. Le carotine di marzapane le ho trovate in Svizzera.



Torta di carote di Severino

- 100g di burro o 75g di olio
- 200g di zucchero
- 200g di mandorle macinate
- 1 uovo + 1 tuorlo
- 100g di farina
- 2 cucchiaini rasi di lievito per dolci
- 300g di carote grattugiate finemente

Mescolare tutti gli ingredienti nell'ordine sopra esposto. Versare l'impasto in una tortiera di diametro 22 cm, precedentemnte imburrata e ricoperta di fiocchi di mandorle oppure zucchero. Cuocere al forno riscaldato a 170g finché non è abbastanza asciutta dentro (prova stecchino).

Glassa al formaggio Philadelphia

- 160g di formaggio Philadelphia
- 2 cucchiai di burro
- zucchero a velo, circa 2 cucchiai (ma dipende dal proprio gusto)

Ammorbidire formaggio e burro a temperatura ambiente, poi montare tutto insieme fino ad ottenere una glassa bella spumosa. Prima di spalmare sulla torta si può raffreddare la glassa in frigorifero.

Thursday, November 12, 2009

Crumble owocowo-migdalowy / Crumble di frutta e mandorle



Dzis bardzo, krotki, krociutki post, bo tak naprawde mialo byc o czyms innym. Poczeka... :)
Usmialam sie dzis bardzo jak zobaczylam Crumble Poli, bo wczoraj zrobilam bardzo podobny. Musialam w koncu zuzyc sliwki, ktore trzymam w koszu z jablkami od miesiaca z nadzieja, ze dojrzeja i beda troche slodsze. Niestety bez rezultatu.



Wiec w desperacji pokroilam je na czastki, dodalam kwasne jablko pokrojone w kostke, garsc mrozonych borowek, wszystko skropilam sokiem z pomaranczy, zamieszalam z czubata lyzka cukru waniliowo-cynamonowego i ponakladalam do malych miseczek wysmarowanych maslem. Na gore zrobilam kruszonke z 80 g mielonych migdalow, lyzki trzcinowego cukru. 40g masla i kilku posiekanych migdalow. Zapieklam w temp. 180 stopni przez 20 minut. A potem zajadalismy pokrywajac calosc tonami lodow waniliowych :)



Jednak jesli nie lubicie ekstremalnych wrazen, a macie wyjatkowe kwasne owoce czy sliwki to polecam dodanie rozsadna ilosc cukru (chociaz lody pomagaja na wszytsko:)

*** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** ***

Oggi un post al volo :)

Un mese fa ho comprato delle bellissime susine, pero' erano molto dure e aspre. Allora ho continuato a tenerle con le mele (perche', come si sa, accelerano la maturazione dei loro 'vicini di cestino') ma nulla da fare. Allora ieri, presa dalla disperazione (che si chiama "o faccio qualcosa o le butto") le ho tagliate a spicchi. Ho aggiunto una mela renetta tagliata a cubetti e un pugno di mirtilli surgelati. Poi ho condito la frutta con del succo d'arancia e un cucchiaio di zucchero con vaniglia (non vanillina) e cannella e l'ho divisa in delle piccole coppette ricoperte di burro. Per la copertura ho preparato un crumble con 80g di mandorle macinate, 40g di burro, un cucchiaio di zucchero di canna e qualche mandorla a pezzeti. Ho infornato le coppette per 20 minuti a 180 gradi. Dopo le abbiamo consumate con una tonnellata di gelato alla vaniglia.

Consiglio: se non vi piaciono le esperienze estreme, e la vostra frutta, come la mia, e' molto acida, non temete di aggiungere una quantita' di zucchero ragionevole (anche se il gelato risolve qualsiasi problema ;)

Tuesday, November 10, 2009

Batony bananowo-karmelowe z orzechami / Barrette di banana, caramello e arachidi



Czasem powinnam nie wlaczac skypa. Bo malujac sie na wieczorne wyjscie, chce tylko zobaczyc co u dziewczyn, a konczy sie na tym, ze po powrocie do domu o trzeciej w nocy karmelizuje banany. W sumie to przez dwa lata juz sie do tego przyzwyczailam;)

Historia tych batonow wcale nie jest dluga i zawila, ale ze zjaduje sie w pozycji horyzontalnej kompletnie scieta z nog przez grype, to nie bede sie rozpisywac. Ja juz wczesniej w innej formie wykorzystalam gore, a Tatter na spod pokazala mi swoj ulubiony przepis Delii Smith. Moze Tatter kiedys opowie reszte. Musze jedynie podkreslic dwie rzeczy: za pierwszym razem zrobilam podobne ciasto uzywajac mojego przepisu na krem karmelowy i byl to pelen sukces (oczywscie w tym przypadku pominelam posypanie wszytskiego fleur de sel). Tym razem, uzylam gotowego karmelu z puszki (moje kompulsywne zakupy w Szwajcarii, bo u mnie takich nie ma;) i okazal sie kleska, bo jest zbyt plynny i co zabawne nie scina sie nawet nawet w zamrazarce (wole nie wiedziec co zostalo pominiete na etykiecie). Po drugie zakladajac, ze w kazdej czesci tego ciasta jest cukier uzylam duzo gorzkiego kakao i polalam calosc kuwertura o zawartosci kakao 70%. No i nie bylo prawie zadnej slodyczy co dla mnie jest plusem, ale jesli lubicie slodki smak, to radze uzyc czekolady mlecznej :)

Ten boski spod to zmodyfikowany przepis Delii Smith. Oryginal znajdziecie tutaj. Uzyje go niejednokrotnie do tart, bo jest naprawde wyjatkowy.



Batony bananowo-karmelowe z orzechami

baza:
- 150g miekkiego masla
- 60g brazowego cukru pudru (u mnie niedostepny dlatego sama miele w mlynku do kawy)
- 110g zmielonych orzechow laskowych (ja uzylam bez skorki)
- 60g maki ryzowej
- 110g maki
- 40g kakao, najlepiej Van Houten

nadzienie:
- 4 banany
- lyzka masla
- 2 lyzki brazowego cukru
- krem krowkowy, karmel z puszki, a najlepiej solony krem karmelowy
- orzeszki ziemne obrane i podpieczone
- czekolada gorzka
- fleur de sel (jesli nie uzywacie kremu karmelowego solonego)

Maslo ubic z cukrem pudrem. Nastepnie dodac zmielone orzechy (jesli mielicie sami, to najpierw nalezy je podtostowac na patelni), a na koniec przesiane razem kakao i obie maki. Przygotowac formke do pieczenia: nasmarowac maslem, a nastepnie wylozyc papierem do pieczenia (maslo spowoduje, ze papier nie bedzie sie ruszac, a dzieki papierow bedzie mozna latwo wyjac cale ciasto z foremki). Ciastem wylozyc foremke (ja uzylam 20x26cm). Nie powinna byc duza, bo spod musi byc dosc wysoki. Schlodzic calosc przez ok. 30 minut, a nastepnie piec przez ok. 25 minut w temperaturze 180 stopni. Po upieczeniu, nalezy dac ciastu opodczac ok. 15 minut. W tym czasie na patelni rozpuscic maslo z cukrem, az powstanie lekki karmel, a natepnie dodac banany obrane i przekrojone wzdluz. Gdy nabiora ladnego zlotego koloru ze wszystkich stron, wylozyc je na przygotowany spod. Na to wylac krem krowkowy, karmel z puszki i (powinien byc dosyc gesty), a najlepiej krem karmelowy z mojego przepisu (bo autentycznie sprawdza sie w tym polaczeniu najlepiej). Na to wysypac orzeszki ziemne, calosc obsypac fleur de sel przykryc folia spozywcza i wstawic do lodowki na cala noc.
Nastepnego dnia trzymajac za papier wyjac ciasto z foremki, pokroic je na batony, a nastepnie polac rozpuszczona czekolada. Znika w oka mgnieniu!

Oczywiscie przepis bierze udzial w Orzechowym Tygodniu:)




*** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** ***

Queste barrette sono il frutto di una voglia incontrollabile di qualcosa di buono. 'Il parto di due menti malate', come lo ha descritto il mio T. a proposito di me e della mia amica Pusia (che ha un bellissimo blog) mentre ideavamo la ricetta su skype ;)

Ci sono due cose da dire: innanzitutto, usate o una crema mou abbastanza densa, oppure preparate la mia crema al caramello salato (che, come promesso, tradurro' a breve). Io questa volta ho usato una crema mou in lattina (frutto di una mia spesa compulsiva in Svizzera, visto che qui non riesco a trovarla), che era troppo liquida, colava dappertutto e che neanche un soggiorno in freezer e' stato in grado di rassodare. Preferisco non sapere quale ingrediente e' stato omesso dall'etichetta di questo prodotto. Potete preparare anche una buonissima crema mou comprando il latte condensato in lattina e facendolo bollire a fuoco basso per tre ore, stando attenti che sia sempre ben coperto d'acqua; spegnete il fuoco, lasciate raffreddare ancora immerso nell'acqua e poi mettetelo in frigo per una notte. Potete prepararne anche di piu', le lattine superstiti si possono conservare in frigo per lungo tempo, pronte a soddisfare voglie improvvise ;)
Inoltre, dato che avevo paura dell'eccesso di zucchero, ho usato per la base tanto cacao molto amaro, e per la copertura un fondente al 70%, il che ha bilanciato il troppo dolce. A me piace cosi', pero' se voi preferite una nota meno amara vi consiglio il cioccolato al latte.
Questa base meravigliosa e' una variante di una ricetta di Delia Smith che troverete qui. E' veramente spettacolare e ho intenzione di usarla in mille modi, perche' deve essere perfetta per le crostate tipo cioccolato e pere :-)


Barrette di banana, caramello e arachidi

base:
- 150g di burro morbido
- 60g di zucchero di canna al velo (siccome non si trova, lo preparo da sola col macinacaffe')
- 110g di farina di nocciole (io ho usato quelle senza buccia)
- 60g di farina di riso
- 110g di farina
- 40g di cacao amaro (io consiglio Van Houten perche' e' molto amaro)

farcitura:
- 4 banane
- 1 cucchiaio di burro
- 2 cucchiai di zucchero di canna
- crema mou, oppure la mia crema al caramello salato
- arachidi sbucciate e tostate
- cioccolato fondente
- fleur de sel (a meno che non si usi la crema al caramello salato)

Montare il burro con lo zucchero al velo. Quando il composto e' bello spumoso aggiungere la farina di nocciole (se la preparate in casa, le nocciole vanno prima tostate sulla padella), e poi le due farine ed il cacao setacciate insieme. Preparare la teglia imburrandola e rivestendola di carta da forno (il burro serve per tenere ferma la carta e la carta per tirare fuori dalla teglia il dolce pronto). Stendere l'impasto sulla teglia (io ho usato una 20x26). La teglia non deve essere troppo grossa altrimenti la base viene troppo sottile (l'ideale e' circa 1-1,5 cm).
Mettere il tutto in frigo per mezz'ora, e dopo cuocerlo per circa 25 minuti in forno riscaldato a 180 gradi. La base non va cotta troppo, risultera' abbastanza morbida ma facendola riposare si rassodera'. Nel frattempo in una padella sciogliere il burro con lo zucchero, e quando cominceranno a caramellare aggiungere le banane sbucciate e tagliate a meta' in lunghezza.
Quando diventeranno di un bel colore dorato, sistemarle sulla base pronta. Coprire il tutto con la crema mou (o con la crema al caramello salato preparata fresca), e cospargere con le arachidi. Mettere il tutto in frigo per tutta la notte.
Tenendo forte la carta da forno tirare fuori il dolce dallo stampo, tagliarlo a rettangoli e coprirli con il cioccolato fuso a bagnomaria. Spariscono a vista d'occhio ;-)

Monday, November 9, 2009

High hopes



music: David Gilmour
lyrics: Polly Samson

Beyond the horizon of the place we lived when we were young
In a world of magnets and miracles
Our thoughts strayed constantly and without boundary
The ringing of the division bell had begun
Along the long road and on down to the causeway
Do they still LIVE there by the cut
There was a ragged band that followed in our footsteps
Running before time took our dreams away
Leaving the myriad small creatures trying to tie us to the ground
To a life consumed by slow decay

The grass was greener
The light was brighter
With friends surrounded
The nights of wonder

Looking beyond the embers of bridges glowing behind us
To a glimpse of how green it was on the other side
Steps taken forwards but sleepwalking back again
Dragged by the force of some inner tide
At a higher altitude with flag unfurled
We reached the dizzy heights of that dreamed up world

****

Encumbered forever by desire and ambition
There's a hunger still unsatisfied
Our weary eyes still stray to the horizon
Though down this road we've been so many times

The grass was greener
The light was brighter
The taste was sweeter
The nights of wonder
With friends surrounded
The dawn mist glowing
The water flowing
The endless river


Forever and ever

Friday, November 6, 2009

Lasagne serowe z dynia



Czas leci nieublaganie. Szczerze przyznam, ze bylam przekonana, ze w koncu bede mogla odpoczac, zadbac o siebie i przy okazji o blog, ale niestety mi nie wychodzi. Trudno. Festiwal Dyni przemknal mi przed nosem doslownie. Jestescie pewni, ze jest juz listopad ??? Moim zdaniem to jakis spisek przeciwko mnie :)

Ale tego dania nie moge Wam nie pokazac. Jest to jeden z najwiekszych hitow w moim domu. Przepis w ciagu dwoch ostatni lat ewaluowal. I wcale nie polegalo to na dodawaniu nowych skladnikow, tylko na odejmowaniu. Bo choc lubie przepisy wieloskladnikowe (na przyklad wszystkie rodzaje curry) to ostatnio jestem w ciaglym poszukiwaniu prostych smakow. Wazny w tym wypadku jest smak samej dyni i tu kluczowa role odgrywa Marina di Chioggia, prawdziwa krolowa dyn. Jedyna jej wada (ale tylko jesli chodzi o lasagne;) jest to, ze podczas pieczenia czy gotowania staje sie bardzo, bardzo miekka. I o ile dodaje to kremowej konsytencji dyniowemu risotto, nadzieniu do ravioli czy zupie to lasagne wychodza niskie i malo atrakcyjne. Wiec jesli zalezy Wam na wygladzie i przezyjecie ten uszczerbek na smaku to polecam dynie Butternut. Jest rowniez bardzo smaczna, a podczas pieczenia swietnie zachowuje ksztalt. Dopiero w tym roku mialam okazje jej sprobowac i juz na stale weszla do listy zakupow (bo sie uzaleznilismy jeszcze od jednego dania, ale o tym kiedy indziej;).



Ach, jeszcze jedno: czemu dynia pieczona? Po pierwsze obieranie dyni jest czynnoscia nudna, trudna i calkiem niebezpieczna. Kiedy kawalki dyni lataja mi przed oczami zawsze zastanawiam sie czy ty razem to moj palec;) Po drugie podczas pieczenia dynia sie karmelizuje co dodatkowo pozwala wydostac z niej jak najwiecej smaku. Dlatego zawsze po dokladnym umyciu kroje dynie na pol, czyszcze jej srodek, ewentualnie kroje na mniejsze kawalki co skraca czas piecznia, skrapiam oliwa, posypuje fleur de sel i wstawiam do piekarnika rozgrzanego do 200 stopni na ok.40 minut. Przyznam, ze przygotowuje w ten sposob duza ilosc dyni, bo wiekszosc znika podczas rytualu podjadania (a jak zaprosicie kolezanki na robienie bez, pewne jest, ze cala czynnosc trzeba bedzie powtorzyc ;) Pestek nie wyrzucajcie. Wystarczy obgotowac je w osolonej wodzie przez kilka minut (by je oczyscic), a nastepnie wysuszyc w piekarniku w temperaturze 180 stopni przez ok. 10 minut. To smaczna i zdrowa przekaska :)



Lasagne serowe z pieczona dynia

- ok. 600g upieczonej dyni
- 400g ricotty
- 200ml smietanki
- ok. 70g startego parmezanu
- 3 lyzki posiekanej szalwii
- makaron do lasagne suchy (ja uzywam jajeczny)
- sol i pieprz do smaku

na wierzch:
- 50ml smietanki
- ok. 20g tartego parmezanu
- listki szalwii

-maslo do wysmarowania formy


Ricotte wymieszac ze smietanka, szalwia i polowa parmezanu, doprawic sola i pieprzem i delikatnie wmieszac upieczona dynie w kawalkach (tak, by nie rozwalila sie zupelnie, wtedy lasagne bedzie wyzsza i atrakcyjniejsza).
Forme (ja uzylam 26x20cm) wysmarowac maslem. Wylozyc na spod taka ilosc farszu zeby pokryla caly spod, obsypac mala garstka parmezanu. Na to ulozyc platy makaronu. Nastepnie ponownie warstwe farszu, posypac znow parmezanem i znow makaron. Kontynuowac, az skonczy sie farsz, konczac makaronem. Na wierzch wylac 50ml smietanki, posypac parmezanem i ulozyc kilka listkow szalwii. Piec w temp. 160 stopni przez ok. 35 minut.
Jesli macie obawy, ze makaron sie nie ugotuje (co mi osobiscie nigdy sie nie zdarza, ale rozumiem te obawy) mozna takze przygotowac danie wczesniej, przykryc i wstawic do lodowki nawet na noc(co jest takze swietnym rozwiazaniem na przyjecia;). Choc zwykle, pieke lasagne wczesniej, bo odgrzewane i 'sciete' sa po prostu lepsze, to ta wersja zupelnie tego nie potrzebuje. Mozna upiec bezposrednio przed podaniem.

*** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** ***

Prima di tutto vi volevo ringraziare con tutto il mio cuore per le belle parole che ricevo da voi in continuazione. Da sempre volevo scrivere in italiano ma mi mancava il coraggio. Ringraziero' sempre Alex per tutti gli incoraggiamenti ma anche per la pubblicita' che mi ha fatto:). Davvero Alex, grazie mille :*
Spero che presto trovero' il tempo per rispondere a tutti i commenti e anche passare da tutti voi per conoscervi meglio :)

Oggi presento la ricetta per uno dei miei piatti preferiti in assoluto. In due anni la ricetta si e' evoluta tantissimo. Pero' invece di aggiungere degli ingredienti, ne ho tolti. Perche' anche se adoro i sapori complessi (per esempio tutti i tipi di curry), adoro anche la semplicita' e la genuinita' degli ingredienti. L'unico mio dubbio e' sulla qualita' della zucca. Io adoro la Marina di Chioggia perche' ha un sapore unico. Per me e' la vera regina delle zucche. Il suo svantaggio e' pero il fatto che mentre si cuoce diventa molto morbida. E' per questo che e' ideale nel risotto, per il ripieno dei tortelli mantovani come pure per le torte. E' ottima anche per queste lasagne, anzi, di solito la preparo proprio cosi'; pero' e' anche vero che il piatto acquista tantissimo sapore ma perde nella presentazione. Allora se ci tenete anche alla belleza vi consiglio un'altra ottima specie di zucca: butternut. Ha un leggero sapore di nocciola (da cui il nome) e, una volta cotta al forno, mantiene una ottima consistenza perche' non si sfalda. Scegliete voi :)

Ancora una cosa: perche' la cottura della zucca al forno? Primo perche' odio spellare la zucca cruda, e' una operazione non solo noiosa ma anche alquanto pericolosa (ho sempre paura di perdere almeno un dito ;) Secondo, perche' cotta in quel modo e' semplicemente piu' gustosa. Il sapore e' piu' intenso e grazie al fatto che si caramellizza un po', anche piu' dolce. Sinceramnte ne preparo sempre un po' di piu' perche' la meta' va via spelluzzicando, e' semplicemente troppo buona :) Taglio la zucca a meta', pulisco l'interno, la taglio a pezzi piu' piccoli, gli spruzzo sopra un po' d'olio d'oliva, cospargo di fior di sale e inforno a 200 gradi per circa 40 minuti. Non buttate via i semi! Basta sbollentarli in acqua salate per qualche minuto (giusto per pulirli bene) e poi asciuguarli al forno a 180 gradi circa 10 minuti. sono un ottimo e sano spuntino.

Lasagne con zucca al forno

- circa 600g di zucca cotta al forno
- 400g di ricotta
- 200ml di panna fresca
- circa 70g di parmigiano grattugiato
- 3 cucchiai di salvia sminuzzata
- pasta all'uovo per le lasagne
- sale e pepe quanto basta

per lo strato superiore:
- 50ml di panna fresca
- circa 20g di parmigiano grattugiato
- foglioline di salvia

- burro per la teglia

Mescolare la ricotta, la panna, meta' del parmigiano, sale e pepe. Alla fine aggiungere la zucca e mescolare tutto delicatamente per non disfarla completamente (grazie ai pezzi di zucca le lasagne saranno piu alte e attraenti :) )
Imburrare la teglia (io sulla foto ho usato una teglia 20x26cm). Sul fondo mettere la quantita' giusta di farcitura per coprirlo completamente, spolverare di parmigiano e coprire con la pasta. Ripetere questa operazione finche' non finisce la farcitura. Sull'ultimo strato della pasta versare la panna, cospargere con il parmigiano e decorare con le foglioline di salvia. Infornare a 160 gradi per circa 35 minuti.

Se avete paura che la pasta non cuocia (anche se a me non e' mai successo) si puo' prepare tutto il giorno precedente, coprire e mettere in frigo (tra l'altro e' una preparaziona ottima per le feste :) ). Anche se di solito inforno le lasagne molto prima di servirle per farle ritirare, queste con la zucca, che per la presenza di ricotta sono piu compatte, le inforno direttamente prima di servirle.